wtorek, 13 sierpnia 2013

rozdział trzeci


Znajdowałam się w swoim jasnym pokoju, chowając książki do swojej szafki, kiedy usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Szybko odłożyłam dane książki na swoje miejsce i podbiegłam do torebki, szukając telefonu. 
Rzadko kiedy miałam okazję z kimś rozmawiać przez telefon, dlatego nie byłam przyzwyczajona do swojego irytującego dzwonka. 
Kiedy wyciągnęłam iPhone’a zdziwiłam się jeszcze bardziej, kiedy zobaczyłam nieznany mi numer, ale nie zawahałam się i odblokowałam urządzenie, przykładając je do ucha.
- Halo? – odezwałam się niepewnie.
- Hej, z tej strony Dan – usłyszałam po drugiej stronie, co już w ogóle wprawiło mnie w szok.
- Cześć – powiedziałam i usiadłam w moim kąciku przy oknie, podciągając kolana pod brodę.
- Dzwonię do Ciebie, aby poinformować Cię o wspólnym projekcie na biologię. Naszym zadaniem jest opracowanie półpasożytów – oznajmił.
- Nie chcę być niemiła, ani nic z tych rzeczy, ale dlaczego robimy go razem? Jakoś nigdy wcześniej nie spieszyło się nikomu do partnerowania mi podczas tego rodzaju rzeczy – powiedziałam zgodnie z prawdą. 
- Wiem i żałuję – odpowiedział. – Miałabyś ochotę się dzisiaj spotkać, aby obgadać parę szczegółów? Praca jest dopiero na za miesiąc, ale nie zaszkodzi spotkanie przy kawie – zaproponował, a ja spuściłam głowę w dół.
- Przepraszam, ale obecnie nie mam takiej możliwości – nie chciałam zdradzać mu dalszych szczegółów, których i tak zapewne dowie się od swojego przyjaciela, więc nie przeciągałam dłużej na wymyślaniu jakiegoś taniego kłamstwa.
- Rozumiem – powiedział szybko. – W takim razie będziemy musieli to załatwić inaczej – zdziwiłam się, ale nie usłyszałam żadnego wyjaśnienia, bo chłopak szybko się rozłączył, pozostawiając mnie w niewiedzy, a ja spojrzałam na ekran telefonu nie wiedząc o co mu chodzi. 
Nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić. W mojej głowie znowu pojawiły się te same pytania co dzisiejszego poranka, a do tego doszły jeszcze nowe, które krążyły po mojej głowie nie dając mi spokoju. 
Nie zdążyłam się ruszyć z miejsca, bo dostałam nową wiadomość, która zatrzymała mnie przed kontynuowaniem rozpakowywania swojej szkolnej torby.

Od: 555-69-56-13 
Skype? :)’ 

Zawahałam się chwilę, czy aby na pewno mogę zaryzykować, ale po krótkim namyślę zdecydowałam się mu odpisać. 

Do: 555-69-56-13
Skąd mam wiedzieć, że nie wykorzystasz tego przeciwko mnie?’ 

W międzyczasie zapisałam sobie jego numer telefonu, aby było mi wygodniej i nie minęłam minuta, kiedy otrzymałam odpowiedź. 

Od: Dan
Spróbuj, a sama się przekonasz, że możesz mi zaufać :)’ 

Ponownie zawahałam się nad odpowiedzią i po krótkim namyślę zdecydowałam się wysłać mu swojego nick’a na komunikatorze. Znowu szybko otrzymałam odpowiedź z podziękowaniami i informacją, że za 30 minut mam się go spodziewać. Tym razem nie odpowiedziałam, ale położyłam telefon obok siebie i oparłam brodę na swoich kolanach. 
Byłam zagubiona. Nie wiedziałam czy mogę do tego dopuścić, aby mu zaufać czy się do niego zbliżyć. Mieszkał z Jared’em, był jego najlepszym przyjacielem i mógł zrobić dla niego wszystko, aby tylko mnie upokorzyć, ale z drugiej strony ludzie mieli o nim całkowicie odmienną opinię niż o brunecie. Z tego co słyszałam na stołówce, czy obserwowałam z lekcji, był całkiem miłym i niewinnym człowiekiem w przeciwieństwie do Jared’a. 
30 minut minęło szybciej niż mi się wydawało, a moje rozmyślenia siedziały w mojej głowie tak długo, dopóki nie usłyszałam tego irytującego, a zarazem dawno nie słyszalnego dźwięku rozchodzącego się z komunikatora.
Spojrzałam na ekran i przełknęłam głośno ślinę.
Teraz albo nigdy. 
Znowu się zawahałam, cofając rękę.
Cholera, Amanda. Opanuj się. Zaufaj mu. Ten jeden raz.
Jeszcze raz położyłam rękę na laptopie i wskaźnikiem przejechałam na zieloną słuchawkę. Chciałam się cofnąć, ale było za późno. Kliknęłam lekko na zieloną słuchawkę i już po chwili okienko z jego kontaktem wypełniło mój ekran.


- Hej - przywitał się, a w międzyczasie włączył kamerkę. Zobaczyłam jego jasną twarz rozświetloną przez lampę w pokoju. Jego włosy były jak zwykle idealnie ułożone na bok, chociaż wiedziałam, że nie poświęca im dużo czasu, zawsze wyglądały perfekcyjnie. Uśmiechał się do mnie delikatnie, tak jakby bał się mojej reakcji czy nie był co do mnie pewny.
- Cześć - odpowiedziałam po chwili, kiedy za długo mu się przyglądałam, a on tylko się zaśmiał. 
- Jak Ci minął dzień? - spytał po chwili, chcąc rozluźnić atmosferę.
- Możemy sobie odpuścić takie gatki? - spytałam nieco wkurzona, ale starałam się utrzymać miły ton głosu, aby tylko utrzymać tą rozmowę w luźnej atmosferę.
- Jasne, przepraszam - spuścił głowę, przez co wyrzuty sumienia dały o sobie znać, a jednak nie potrafiłam nic powiedzieć, tym bardziej go przeprosić. 
- Przejdziemy do projektu? - spytałam sucho. Kiwnął tylko głową nie odpowiadając i przez kolejne 20 minut mówiliśmy tylko o tym jak jeden półpasożyt pasuje do drugiego. Jak dobrze zorganizować to na wielkim plakacie czy może przygotować prezentacje na ten temat.
- Trudno jest to wszystko opracować przez internet - powiedział w pewnej chwili.
- Ja wiem.. 
- Może mogłabyś się dzisiaj spotkać? W kawiarni u Rob'a? - przerwał mi, kiedy nie zdążyłam jeszcze dokończyć swojej wypowiedzi. Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Nie chciałam mu mówić powodu, dlaczego to spotkanie nie może się odbyć. Przyjaźnił się z Jared'em. Mieszkał z nim, do jasnej cholery! Byli jak bracia, a ja byłam ofiarą. 
- Nie dzisiaj - powiedziałam tylko i zobaczyłam troskę w jego oczach, kiedy uniosłam głowę.
- Rozumiem - powiedział.
- Właśnie nie wiem czy rozumiesz.. - wypaliłam, ale zaraz tego pożałowałam. - Przepraszam, po prostu..
- Widziałem Cię dzisiaj z Jared'em i wiem jaka jest atmosfera między Wami..
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że wymieniacie się ploteczkami na ten temat przy herbatce o 5 po południu - odparłam szybko. 
- Nie jestem głupi, Amanda. Proszę, spotkaj się ze mną - poprosił, a ja znowu na niego spojrzałam. Miał smutny wyraz twarzy i mimo tego, że mnie nie widział, czułam się skrępowana przez to, że przyglądałam mu się dobre pół minuty.
- Chciałabym, ale na prawdę nie mogę i dobrze o tym wiesz. 
- Na prawdę chcę porozmawiać.
- Po co? Przecież w ogóle mnie nie znasz - uniosłam się, jednak nie zbyt głośno, aby moja mama nie zwróciła na mnie uwagi za ścianą. 
- To pozwól mi to zmienić i daj mi szansę. 
Jego ton głosu, to jak mu zależało, coś we mnie drgnęło. Może to dlatego, że po raz pierwszy słyszałam coś takiego od chłopaka. Chłopaka, który na prawdę się troszczył albo pogrywał ze mną w grę. Chciał pomóc albo jeszcze bardziej pogrążyć. 
- Ok - odpowiedziałam nawet nie wiem kiedy i nawet nie wiem czemu. Już po chwili zaczęłam tego żałować, ale kiedy cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy, wszystko zniknęło.
- O której Ci pasuje? - spytał. 
- Spotkajmy się w parku o 10. Nie dam rady wcześniej.. 
- Jasne, nie ma problemu. Będę czekał przy fontannie - uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam mimo, że nie widział mojej twarzy. - Dziękuje - dodał.
- Nie pozwól, abym tego żałowała - odpowiedziałam szybko i znowu tego żałowałam. Amanda, ugryź się czasem w język zanim znowu coś takiego wypalisz. 
- Do zobaczenia - pożegnał się z uśmiechem, a ja odpowiedziałam tym samym i kliknęłam czerwoną słuchawkę.
Przez kilka sekund siedziałam bez ruchu, wpatrzona w ekran komputera i sama nie wiedziałam co mam zrobić. Byłam po prostu zagubiona i zszokowana, tym co się stało. Za dwie godziny miałam się z nim spotkać. Dwie godziny, gdzie będę musiała się wymknąć z domu. Zaryzykować, dla niego. Czy to jest tego warte? Co jeśli nie? Przecież on może to tylko wykorzystać, po czym odejść albo poniżyć mnie przy Jared'ie. 
Damn it. Popełniłam błąd i jest za późno, żeby go naprawić. 
Nie miałam co ze sobą zrobić. Nie mogłam się na niczym skupić. Wiedziałam tylko jedno. Zaryzykuje dla niego naprawdę wiele i to denerwowało mnie jeszcze bardziej.

Patrzę na zegarek. 9:30. Stres męczył mnie od środka, a nerwy wzrastały z każdą sekundą. Owinęłam czarny ręcznik dookoła swojego mokrego ciała i wyszłam z łazienki, wchodząc od razu do swojego pokoju. Sięgnęłam do szuflady po czystą bieliznę i kiedy chciałam sięgnąć po coś do ubrania, usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Proszę - powiedziałam, nie przerywając czynności, aż wyciągnęłam czarne dresy i białą bluzkę.
- Hej - powiedziała sucho, wciąż będąc na mnie złą. - Jedziesz rano ze mną? 
- Nie, myślę, że się przejdę - odpowiedziałam próbując skupić się na czymś innym. 
- Ok, dobranoc - oznajmiła tylko bez emocji, a ton jej głosu zdradzał więcej niż miała na myśli.
- Słodkich snów - powiedziałam wciąż odwrócona do niej tyłem, a kiedy drzwi się zamknęły, usiadłam bezsilnie na swoim łóżku.
Nienawidziłam się z nią kłócić. Tak bardzo nie lubiłam tej napiętej atmosfery między nami, ale ona nie umiała tego zmienić tylko jeszcze bardziej mi to utrudniała. To bolało najbardziej. Ta bezsilność w stosunku do niej. Powinno być całkiem odwrotnie. To na niej powinnam teraz polegać. Teraz, kiedy właśnie tak bardzo jej potrzebuję. Potrzebuję swojej mamy, którą kiedyś potrafiła być, a teraz potrafi być tylko kimś w stylu policjanta. Wydać rozkaz, ukarać, sprawić że moje samopoczucie zmieni się w ciągu sekundy z pozytywnego w całkiem odwrotny.
Głośno westchnęłam i sięgnęłam po przed chwilą wybraną bieliznę. Zarzuciłam ją szybko na siebie, po czym wybrałam niebieskie dżinsy z wyższej szuflady. Do tego dobrałam czarną bluzę z nadrukiem amerykańskiej drużyny baseballowej, która była na mnie o rozmiar za duży przez co mogłam ogrzać swoje dłonie przez dłuższe rękawy. Na stopy założyłam czarne, krótkie botki i zawiesiłam torbę na ramię. 
Godzina 9:42. Rozwaliłam swojego wysokiego koka na głowie, przeczesując włosy ręką i sięgnęłam jeszcze po swoją ciepłą, zimową kurtkę w kolorze oliwkowym. Naciągając ją, otworzyłam powoli drzwi balkonowe. 
Każdy dźwięk wydawał się dla mnie wielkim hałasem, przez co poziom adrenaliny jeszcze bardziej wzrastał. Przekręciłam do końca klamką, a kiedy moja stopa znalazła się już na zewnątrz, poczułam ulgę. Przymknęłam drzwi balkonowe i ruszyłam przez ogród do tylnego wyjścia. 
Nigdy nie sądziłam, że może ono być takie pomocne, a jednak mój tata rozplanował to tak, że i ja mogłam to wykorzystać dla siebie.
Przekręciłam kluczyk w tylnej furtce i szybko znalazłam się na wąskiej ulicy mojego osiedla. Schowałam klucz do torby i narzuciłam kaptur na głowę, ruszając przed siebie. 
Bałam się tego co przyniesie następne 20 minut, ale było za późno, aby się wycofać. Już zbyt wiele zaryzykowałam. 
Droga do parku wcale nie ciągnęła się tak, jak przypuszczałam. Godzina 10:02. Doszłam do wyznaczonego miejsca i moje serce zamarło, kiedy w świetle lampy zobaczyłam bruneta, który siedział na jednym z murków i rozglądał się dookoła. 
Kiedy mnie ujrzał, powoli wstał i uśmiechnął się do mnie szeroko. Ściągnęłam kaptur z głowy i niepewnie do niego podeszłam.
- Jednak jesteś. 

_______________________________________

Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność i rozdział taki, a nie inny. Myślałam, że we wakacje będę miała więcej czasu, a okazało się całkiem odwrotnie. Wybaczcie :) Postaram się to wszystko nadrobić, zwłaszcza że obecnie to moje jedyne opowiadanie, więc to jemu będę się teraz poświęcać :) 

CO MYŚLICIE O KROKU, KTÓRY WYKONAŁ DAN? JAK BĘDZIE WYGLĄDAĆ ICH PIERWSZE SPOTKANIE POZA MURAMI SZKOLNYMI?

Czekam na Wasze odpowiedzi, jak i opinie, a ciąg dalszy już w następnym tygodniu, obiecuję :)

JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O NOWYM ROZDZIAŁACH, ZOSTAWIAJCIE SWOJE TWITTERY - TUTAJ. INFORMUJE OSOBY, KTÓRE ZOSTAWIĄ SWOJE TT,TYLKO W TAMTEJ ZAKŁADCE, NIE W KOMENTARZACH POD ROZDZIAŁAMI.

TWITTER - @drowningbird


4 komentarze:

  1. Ah nareszcie sie doczekalam :) Swietny rozdzial. Ciekawe jak przebiegnie to spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz pisać częściej bo wciągnęłam się niesamowicie! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejcia, rzeczywiscie dlugo Cie nie bylo,ale ja to rozumiem, sama nie mam czasu nawet czytac... Ale dzisiaj sie udalo ;) no bo bardzo bylam ciekawa jak to bedzie... W kolejnym dowiem sie co sie zdarzylo w parku. ;) brawo dla Dana,ciekawa jestem reakcji Jareda kiedy sie dowie o tym spotkaniu itd. No i w szkole co to bedzie...
    Wsppanialy xx

    Klaudia CityLondon

    OdpowiedzUsuń