- Jednak jesteś - oznajmiłem, kiedy tylko ją zobaczyłem.
- Nie pozwól, abym tego żałowała - odpowiedziała, kiedy znalazła się bliżej mnie. Była piękna na swój sposób. Inni nie zwracali na nią uwagi i sam żałowałem teraz, że tego nie zrobiłem. Wcześniej była dla mnie tylko kimś, o kim często wspominał Jared, a ja bałem się wchodzić do tego całego kręgu jego interesów. Trzymałem się od tego z daleka. Aż do dziś. - O czym chciałeś porozmawiać? - spytała.
- Może się przejdziemy? - zaproponowałem, a ona niepewnie kiwnęła głową i ruszyliśmy z powrotem w głąb parku. Między nami trwała przez pewien czas krępująca cisza, którą wypełniał tylko odgłos naszych kroków.
- Przepraszam, że na Ciebie tak naskoczyłam.. dzisiaj podczas rozmowy, nie chciałam Cię urazić czy coś w tym stylu - zaczęła, kiedy ja w głowie układałem sensowny scenariusz tego, co mogę jej powiedzieć tak, aby odebrała to dobrze.
- Nic się nie stało, miałaś do tego prawo - powiedziałem naturalnie, uśmiechając się do niej, aby rozluźnić atmosferę. - Chciałem z Tobą porozmawiać właśnie o Jared'ie. - zatrzymaliśmy się na chwile, a ona spojrzała na mnie. Widziałem strach. Nic więcej. - Chcę utrzymywać z Tobą kontakt, spotykać się, śmiać się i nie chcę, aby on miał na to wpływ.
- Dlaczego? Dlaczego akurat ja? - spytała z bólem w głosie.
- Bo ty jesteś inna - odpowiedziałem, patrząc w jej oczy, które się zaszkliły pod wpływem emocji.
- A jeśli powiem, że nie chce?
- Dlaczego? - tym razem to ja zadałem to krótkie, ale znaczące pytanie.
- Bo to za duże ryzyko. Dla mnie, dla Ciebie - oznajmiła.
- Nie ma ryzyka, nie ma życia - powiedziałem, czując jej oddech na swojej skórze, a jej ciemne oczy wpatrywały się w moje.
- Możesz go stracić..
- Albo zyskać Ciebie - dokończyłem za nią, na co ona krótko się uśmiechnęła.
- A co jeśli nie jestem tego warta?
- Jesteś warta więcej niż to - znowu szybko odpowiedziałem. Złapaliśmy kontakt wzrokowy na dłużej niż 10 sekund, które mocno się ciągnęły, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Miała piękne oczy, jednak były one przepełnione bólem. Prawdziwym bólem, z którym sobie nie radziła. Widziałem to jak zmaga się z cierpieniem. Oglądałem to na co dzień, jednak nie potrafiłem zareagować. Aż do dziś.
Odwróciła wzrok skrępowana, co sprawiło, że delikatnie, ale smutno się uśmiechnąłem.
- Chyba powinnam już wracać do domu - powiedziała w końcu.
- Mogę Cię odprowadzić? - spytałem niepewnie, a ona specjalnie unikała mojego wzroku, wiedząc, że może się powtórzyć historia sprzed chwili.
- Okej.
* * *
Ostrożnie przekręciłam zamek w furtce, czując się bezpiecznie na swoim ogrodzie.
Dzisiejszy wieczór, to co stało się przed chwilą, szalało w mojej głowie jak opętane. Jego wygląd, jego uśmiech, jego słowa, jego czyny, on cały nie dawał mi spokoju i cały czas przed oczami miałam to w jaki słodki sposób się do mnie uśmiechał.
Damn it, on Ci zakręcił w głowie.
Nie, to niemożliwe. Dopuścił do tego, abym zwróciła na niego uwagę i mu się udało, jednak nie mogę się angażować. Nie teraz, kiedy Jared jest moim największym wrogiem i myśli tylko o tym, jak mnie zniszczyć. To nie jest tego warte, a wiem, że to wszystko wiąże się tylko z cierpieniem. To za duże ryzyko.
Przeszłam przez ścieżkę śniegu, która uformowała się na moim ogrodzie i szybko wróciłam do swojego pokoju. Pchnęłam drzwi balkonowe i bezgłośnie weszłam do środka, po czym ponownie przymknęłam, wiedząc że wywołają zbyt duży hałas, kiedy będę chciała je zamknąć.
Odwróciłam się i moje serce podskoczyło do gardła, kiedy światło natychmiastowo się zapaliło.
Wpadłam.
- Możesz mi powiedzieć gdzie byłaś? - moja mama stała z założonymi rękoma przy drzwiach, a jej twarz zrobiła się czerwona od złości.
- Prze-przewietrzyć się - wymyśliłam na poczekaniu. Wielka gula w moim brzuchu zaczęła rosnąć od strachu i miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy. Byłam w pułapce i nie mogłam się bronić. Nabroiłam i mogłam się pożegnać ze wszystkim, co do tej pory mi się przytrafiło. Było dobrze, a los znowu jest przeciw mnie.
- Oczywiście, przez dwie godziny tylko się wietrzyłaś, kiedy jest temperatura zerowa - zakpiła, a jej wyraz twarzy nie zdradzał nic oprócz złości. - Poszłaś się z nim spotkać? - pytała dalej.
- Nie! - wykrzyknęłam, a łzy zebrały się w moich oczach ze zdenerwowania. - Jakbyś mnie wcześniej wysłuchała, wiedziałabyś, że mnie z nim nic nie łączy!
- Nie wiem kim on dla Ciebie jest, ale może to i lepiej. Nie chcę wiedzieć. Nie chcę Cię z nim widzieć. Widzisz co on z Tobą robi? Uciekasz z własnego domu! - również podniosła ton swojego głosu.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytałam, patrząc na nią z niedowierzeniem. - Nie umawiam się z nim, słyszysz? Dlaczego zawsze tak trudno jest Ci mi uwierzyć?
- Dlaczego? Bo mieszkasz pod moim dachem! Ja Cię utrzymuje, ja się o Ciebie troszczę! - krzyczała na mnie, a pierwsze łzy spłynęły mi po policzku. Adrenalina minęła, teraz byłam tylko zła. Cholernie zła na nią.
- Troszczysz? Jakoś słabo to okazujesz - pozwoliłam emocjom wyjść na zewnątrz i mówiłam tylko to, co sądzę. Tak jak powinnam to zrobić dawno temu - Jak był tata, wszystko było inne. Wszystko, rozumiesz?! - krzyknęłam z desperacji i poczułam jak mój policzek piecze z bólu. Spojrzałam na nią z niedowierzeniem, łapiąc się za bolące miejsce.
- Jak widzisz taty zabrakło i teraz wszystko jest na mojej głowie. Łącznie z Tobą, więc nie pozwalaj sobie za dużo! Nie zapominaj, że to ja Cię utrzymuje, ja się dla Ciebie poświęcam, a ty masz to gdzieś, bo znalazłaś sobie jakiegoś chłoptasia, który już z widzenia wygląda na kryminalistę. - łzy popłynęły po moich policzkach, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co zrobiła mi własna mama.
- Skoro jestem TWOJĄ córką, ciekawe co zrobisz, kiedy Ci powiem, że ta TWOJA córka na pewno nie zamierza dłużej tutaj zostać - odwróciłam się do niej plecami i skierowałam się z powrotem do wyjścia.
- Amando, nie pozwalam Ci opuścić tego domu ponownie, słyszysz?! - złapała mnie za nadgarstek, ale ja go szybko wyrwałam.
- Nie jesteś już tą matką, którą kiedyś kochałam. Ona nigdy nie uderzyłaby swojego dziecka - skomentowałam i wyszłam ponownie przez okno w pokoju. Łzy utrudniały mi pole widzenie, jak i mój bieg, jednak nie mogłam się poddać, bo wiedziałam, że teraz muszę się znaleźć jak najdalej.
Ponownie przeszłam przez furtkę, zamykając ją na klucz i ruszyłam biegiem przed siebie, potykając się o własne nogi.
Poczułam zmęczenie, więc usiadłam na zimnym murku, rzucając torbę pod nogi i zsunęłam się po murze, płacząc.
Ona podniosła na mnie rękę. Już nie chodzi o to, że uciekłam. Nie chodzi o to, że to moja wina. Uderzyła mnie. Zrobiła coś, czego żadna matka nie powinna robić swojemu dziecku. Żadna. Razem z tym czynem stała się dla mnie całkiem obcą osobą w moich oczach. Nie potrafiłam już znaleźć tej miłości do niej, którą ją darzyłam, kiedy żył tata. Teraz już nic nie przypominało tamtych dni. NIC. Włącznie z nią. Ona również dla mnie zniknęła.
Nie mogłam tutaj zostać. Nie mogę sprawić sobie problemów z policją, która na pewno zainteresuje się błąkającą się po mieście dziewczyną, która ma czerwone oczy od płaczu i potargane włosy od biegu.
Rozejrzałam się po okolicy i wiedziałam, że jest tylko jedno rozwiązanie. Może niezbyt sensowne, ale jedyne.
Skręciłam w boczną ulicę, aby nie zwracać na siebie uwagi, ciągle się odwracając czy aby jestem bezpieczna. Kiedy nikt, ani nic nie zagrażało mojemu już nędznemu życiu, skręciłam w kolejną ulicę i taką krótką drogą pokonałam pewną planowaną odległość.
Zobaczyłam niewysoką kamienicę naprzeciwko mnie, która była moim zbawieniem. Raz się żyje.
Ruszyłam w jej kierunku, wciąż się rozglądając. Kiedy dotarłam pod główne drzwi, głośno westchnęłam, nie wiedząc czy jestem tego pewna.
Przez moją głowę przewijały się różne myśli. Najchętniej bym się wróciła, ale nie miałam gdzie. Nie mogłam teraz wrócić do domu. Nie po tym wszystkim.
Ponownie głośno westchnęłam i zapukałam do jednych z dwóch par drzwi na tym piętrze.
Moje serce podskoczyło bardziej, kiedy przypomniałam sobie, że tutaj jest dwoje lokatorów i może otworzyć nie ten, który chciałam, aby otworzył. Modliłam się w duchu, aby chociaż tym razem los mi się nie sprzeciwił i też tak było.
Po chwili w drzwiach zastałam zaspanego Dan'a, który pocierał oczy, nie wierząc temu, co widzi.
- Hej, przepraszam, że cię budzę, ale.. - zawahałam się, nie będąc na tyle pewna, czy mogę go o to prosić. To głupie, ale nie miałam innego wyjścia. - ale czy mogłabym dzisiaj u Ciebie przenocować? - spytałam błagalnie.
- Jasne, wchodź - zaprosił mnie do środka gestem dłoni, po czym ponownie zamknął drzwi na klucz. Ruszył przede mną, aby wskazał mi drzwi do swojej sypialni i przepuścił mnie w drzwiach na końcu korytarza. Weszłam za próg pokoju, który po chwili się delikatnie rozświetlił poprzez lampkę na biurku, którą włączył Dan stojący za mną.
- Przepraszam, że Ci się narzucam..
- Płakałaś - zauważył, kiedy się do niego odwróciłam, na co tylko kolejne łzy spłynęły po moim policzku. On szybko przytulił mnie do siebie, a ja mogłam się wtulić w jego goły, a zarazem ciepły tors. Dopiero teraz zauważyłam, że mój towarzysz był bez koszulki i jego brzuch tak samo przyciągał wzrok jak wszystko inne, jednak teraz nie grało to dla mnie roli. Wybuchnęłam cichym płaczem, kiedy byłam do niego wtulona. Po raz pierwszy poczułam się bezpiecznie w czyiś ramionach. Nie, po raz pierwszy w ogóle byłam w czyiś ramionach prócz swoich rodziców.
Rodzice. Mama. Kolejne łzy.
- Co się dzieje? - spytał mnie Dan półgłosem, aby nie obudzić swojego współlokatora. Odchyliłam się od niego, a jego wzrok był przepełniony tylko współczuciem i smutkiem.
- Moja mama, pokłóciłam się z nią, bo..
- Bo poszłaś się ze mną spotkać - kiwnęłam głową, chociaż nie chciałam aby miał przeze mnie wyrzuty sumienia. - To moja wina. - Wiedziałam.
- Nie, Dan. To ja zaryzykowałam - próbowałam go uspokoić.
- Dla mnie - dodał ponownie i tym razem nie mogłam nic innego powiedzieć, bo miał rację i mimo tego, że tak bardzo chciałam go uwolnić od wyrzutów sumienia, nie wiedziałam jak.
- Ale mi pomagasz, dziękuje - powiedziałam to, co pierwsze przyszło mi na myśl.
- Zawsze tutaj będę dla Ciebie, pamiętaj - oznajmił, a ja uśmiechnęłam się do niego szczerze, kiedy on otarł kciukiem łzy spływające po moim policzku. Znowu złapaliśmy kontakt wzrokowy, jak wtedy w parku. Czułam się pewniej, jednak wciąż byłam skrępowana w jego towarzystwie.
Cholera, jego obecność źle na mnie działa.
- To gdzie mogę spać? - spytałam nagle, jak gdyby nigdy nic.
- Możesz w moim łóżku - uśmiechnął się.
- A co z Tobą? - zapytałam.
- Pójdę na kanapę - odpowiedział jakby to była najbardziej rzeczywista rzecz na świecie.
- Nie ma mowy, nie pozwolę Ci na to, abyś przeze mnie cierpiał na kanapie - dodałam szybko swoje krótkie zdanie, a on na mnie spojrzał.
- Mam spać na balkonie? - spytał, przez co cicho się zaśmiałam.
- Połóż się ze mną.
______________________________________________
Tym razem bez żadnego przedłużania, a wręcz przeciwnie. Wyrobiłam się szybko z rozdziałem, aż dziwne, ale to chyba dobrze :) Miało wyjść inaczej, ale obecnie nie mam głowy do tego, aby to poprawiać czy zmieniać. Nadrobię następnym, obiecuję.
BARDZO, BARDZO, BARDZO PROSZĘ O SZCZERE OPINIE NA TEMAT ROZDZIAŁU, TO DLA MNIE POTWORNIE WAŻNE I MOTYWUJĄCE :)
JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O NOWYM ROZDZIAŁACH, ZOSTAWIAJCIE SWOJE TWITTERY - TUTAJ. INFORMUJE OSOBY, KTÓRE ZOSTAWIĄ SWOJE TT,TYLKO W TAMTEJ ZAKŁADCE, NIE W KOMENTARZACH POD ROZDZIAŁAMI.
TWITTER - @drowningbird
Swietny rozdzial. Ale to co zrobila matka Amandy.. nie spodziewalam sie. Nie moge sie doczekac kolejnego.
OdpowiedzUsuńJejku, jejku, jejku! XD Amanda i Dan! ♥ Ale jak zareaguje Jared?? Next please! XD Już się nie mogę doczekać! :)
OdpowiedzUsuńAmanda jest szybka, haha. Dość ciekawy rozdział, czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że pytam tutaj, ale na tt się trochę wstydzę hahah, chciałam się spytać, gdzie kupiłaś tą śliczną bluzkę w kwiatki z SWAG 77? genialna jest *-*
OdpowiedzUsuńhaha, bershka :) i nie ma się co wstydzić, po to wstawiam outfity, żeby Wam pokazać i zawsze możecie śmiało pytać :3
UsuńŚwietny rozdział *.* @MartaPionke
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńaaaaaaa *o* swietny rozdzial, Dan byl slodki :D
OdpowiedzUsuń@eryxxon
ojejcia, Ty jestes normalnie niezwykla :) xx
OdpowiedzUsuńKlaudia CityLondon
jak zwykle genialny rozdział :)
OdpowiedzUsuń