niedziela, 20 października 2013

rozdział siódmy


- Tęskniłaś? - Jared patrzał mi prosto w oczy, znajdując się przy moich drzwiach balkonowych. Na twarzy miał wypisany cwany uśmiech. 
Już byłam martwa. 
- Zdziwiona moją obecnością? Wiadomość nie przyszła? - udawał zaskoczenie, kiedy na jego twarzy szybko wymalował się szeroki uśmiech, a on z każdym krokiem, zbliżał się do mnie. 
- O..odejdź, proszę - tylko tyle mogłam wyszeptać, przez łzy, które zgromadziły się w moich oczach. Nie mogłam mu pokazać mojej słabości, ale nie mogłam inaczej. Ten człowiek przyprawiał mnie o ciarki na całym ciele. Czułam tylko strach w jego obecności. Nawet nie umiałam walczyć czy się bronić. On miał nade mną taką kontrolę, że nawet nie myślałam o ucieczce, bo wiedziałam, że w jego obecności już jestem przegrana. 
- Nie, dopóki nie obiecujesz mi, że już nigdy nie spotkasz się z Dan'em - podszedł do mnie, kiedy ja już zdążyłam natrafić na ścianę. Jego ton głosu był przepełniony wściekłością, a jego ręce, przywarły moje do zimnej powierzchni, tak abym nie miała jak się bronić.
- Dlaczego nam to robisz? - spytałam patrząc w jego rozzłoszczone, ciemne oczy. 
- Kochanie, chyba zapomniałaś, że ja zawsze mam to, czego chcę - odpowiedział. 
- Nie zależy Ci na jego szczęściu? - próbowałam swoich sił, dopóki miałam na to odwagę.
- Szczęście w postaci Ciebie? Jesteś tylko ciężarem, jeszcze to do Ciebie nie dotarło? - warknął, a łzy spłynęły po moim policzku, przez co uścisk na moich dłoniach się tylko uściślił. - Trzymaj się od niego z daleka, zrozumiano? - chciałam kiwnąć głową, kiedy on mi nie pozwolił, bo jego siła uderzyła mnie w policzek, przez co wylądowałam na podłodze. - Jesteś nikim dla swojej mamy, jesteś nikim dla nas, nikim dla niego, nikim dla świata! - wykrzyczał, będąc pewien, że nikt więcej go nie usłyszy prócz mnie. Zaplanował to wszystko. 
- Po prostu zostaw mnie w spokoju - poprosiłam.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić! - doprowadziłam go do więcej złości, przez co szarpnął mnie do góry, tak abym znalazła się na jego poziomie wysokości. - Albo sama znikniesz z jego świata albo sam to lepiej zaplanuje - zagroził i tak po prostu odszedł, zostawiając mnie w rozpaczy. 
Jego ciemne oczy nadal widniały przez moją twarzą na długo, kiedy opuścił mój pokój. 
Był potworem. Jedyne co chciał to mnie złamać w każdym możliwym momencie mojego życia i brawo, udało  mu się. Po raz kolejny. Miał nade mną kontrolę, a ja znowu byłam tą przegraną. Tylko teraz nawet nie potrafiłam się bronić, bo jego słowa były tak silne, że wszelka nadziela znikła. 
On nie żartował. Albo sama odejdę albo załatwi to po swojemu, a tego efektów bałam się najbardziej. Nie bałam się o siebie. Bałam się o Dan'a, o swoją mamę. Ten chłopak był zdolny do wszystkiego. Posunąłby się do rzeczy dla mnie niemożliwych, aby tylko dobrnąć do swojego celu.
Z płaczem, potykając się o własne nogi, ruszyłam do łazienki, gdzie stanęłam przez lustrem. Włosy poszarpane na wszystkie strony. Przed moimi oczami stanął obraz, kiedy za nie ciągnął. Poczułam ciarki na całym ciele, kiedy poczułam ten sam ból. Czerwone policzki, które przed chwilą spotkały się z jego zimnymi dłońmi. To pieczenie i mrowienie na mojej twarzy, kiedy tylko nadużył swojej siły. I wewnętrzny ból spowodowany jego słowami. 
Dan.. Ten chłopak znaczył dla mnie więcej niż jakakolwiek osoba. Był dla mnie kimś, na kim zawsze mogłam polegać, teraz musiałam pozwolić mu odejść. Bo tak chciał Jared.
Wybuchnęłam głośnym płaczem i skuliłam się na zimne kafelki. Było coś, co zawsze mi pomagało, ale nie zawsze było odpowiednie.
Sięgnęłam po pudełeczko znajdujące się pod zlewem, gdzie znajdowała się moja stara maszynka. Szybko ją rozebrałam, mając to przećwiczone przez przeszłe zdarzenia. Wyciągnęłam tą część, której najbardziej potrzebowałam, odkładając resztę na podłogę i spojrzałam na lśniący metal w mojej dłoni. 
Pomyślałam o tacie. O tym, jak robiłam to po raz ostatni po jego śmierci. Obiecałam wtedy mamie, psychologowi, że to już nigdy nie wróci. Wtedy podniosłam się mimo tak wielkiej klęski. Udało mi się, bo wierzyłam, że będzie dobrze, mimo Jared'owi, który mi to utrudniał, ale teraz.. Teraz kiedy mam stracić kolejną osobę, wiem że nie dam sobie rady. Zwłaszcza osobę, która pokazała mi jak żyć na nowo. Która dała mi nadzieję i wiarę. A teraz ma jej nie być. Ma jej zabraknąć, bo on tak chce..
Przyłożyłam zimne ostrze do swojego nadgarstka, skąd szybko zaczęła się sączyć krew. Ból i pieczenie. Zapomniałam już jak to jest. Jakie to uczucie pustki, kiedy robisz to, wiedząc, że nikt cię nie powstrzyma. Kiedy robisz to w ukryciu od świata, bo wiesz, że on dla ciebie nie istnieje. Uciekasz od ludzi, bo oni są tego przyczyną. Cierpisz, bo im się coś nie podoba, a ty się tak poświęcasz, bo myślisz, że to pomoże.
Błąd. 
A jednak, nie możesz się powstrzymać.. Oddajesz swoje wewnętrzne cierpienie na coś, co idealnie to ukazuje. Ból zewnętrzny. Rany, identyczne do tych, które są na Twoim sercu. 
Spojrzałam na drugą dłoń, które już posiadała swoje zapisane historie. Czy byłam tego warta? Odpowiedź zawsze brzmiała 'tak'. Dla mnie zasługiwałam na największe cierpienie. Dla innych.. było to obojętne, co tylko zachęcało mnie do dalszego czynu. 
Podniosłam się, chowając maszynkę z powrotem na swoje miejsce i ze łzami w oczach, wróciłam do swojego pokoju, chcąc się położyć na łóżku.
- Amanda? - spojrzałam w górę, kiedy koło drzwi balkonowych stał Dan, wpatrujący się w krew na moim nadgarstku.


Nie umiałam nic powiedzieć, bo łzy nadal mi to utrudniały. Słowa Jared'a powróciły do mojej pamięci. Słyszałam jego głos wszędzie, jakby moja głowa miała zaraz przez to eksplodować. 
- Wyjdź stąd - nakazałam ledwo słyszalnie, ale on zamiast tego, zbliżył się do mnie. - Dan, do cholery jasnej, idź! - krzyknęłam z całych sił, 
- Nie - odpowiedział spokojnie, znajdując się obok mnie. - Będę tu, dopóki mi nie powiesz o co chodzi - jego oczy wpatrywały się w moje, a jego dłonie otuliły mnie, przez co mocno przytuliłam się do jego klatki piersiowej. 
- Nie zasłużyłeś na mnie - powtórzyłam słowa Jared'a. - Jestem dla Was wszystkich nikim.
- Nie mów tak. Jesteś dla mnie wszystkim - poprawił mnie, a łzy znowu zebrały się w moich oczach.
- Nie kłam - zarzuciłam mu. Każda część we mnie, była teraz przeciwko mnie. Każda myśl mówiła mi, jaka to jestem zła, jak bardzo zgrzeszyłam, jakie to błędy popełniłam. Jakby ktoś był wewnątrz mnie i wszystko mi wypominał. 
- Nie kłamię. Gdyby tak było, teraz by mnie tu nie było - fakt. 
- Ale my nie możemy, rozumiesz? On.. -
- Jaki on? - odchylił się ode mnie i spojrzał na mnie z powagą.
- Wyjdź - poprosiłam znowu.
- Jaki on, Amanda? - zdenerwował się. 
Spuściłam wzrok, nie chcąc tego przyznawać. 
- To Jared, prawda? - spytał ściszonym głosem, dochodząc do prawdy. Kiwnęłam delikatnie głową.
- Dlatego nie możesz nic zrobić, jest dla ciebie jak brat. -
- Ale nigdy nie pozwolę mu Ciebie skrzywdzić, ok? - nakazał abym na niego spojrzała, podnosząc mój podbródek swoimi palcami. Przytaknęłam, a on zbliżył się do mnie i delikatnie mnie pocałował. - Nigdy. 

/ DAN /

Leżałem w swoim ciepłym łóżku, przewracając się z boku na bok, myśląc o zdarzeniach, które zdarzyły się parę godzin temu. Przed swoimi oczami miałem jej czerwony nadgarstek, to jak bardzo się bała, jak prosiła, abym wyszedł. Jej zapłakana twarz, potargane włosy. To w jakim stanie ją zastałem, przyprawiało mnie tylko o jedno pytanie. Czy on nie podniósł na niej ręki? Nie chciałem pytać, kiedy nie było na to odpowiedniego czasu. Była zmęczona. Była roztargniona, a ja jedyne co, to mogłem tam być z nią, nie pytając o więcej.
Teraz musiałem załatwić inną rzecz.
Drzwi od mieszkania w końcu się otworzyły, a ja jak poparzony wyskoczyłem ze swojego łóżka. Wyszedłem z pokoju i już zobaczyłem cień postaci mojego współlokatora, który odwrócił się do mnie, po zamknięciu drzwi na klucz. 
Mimo, że była 2 w nocy, ten nie chwiał się po kątach czy nie puszczał w moim kierunku głupich tekstów, co znaczyło, że był trzeźwy. Lepiej dla mnie, bo przynajmniej będzie pamiętał wszystko, co zamierzałem mu powiedzieć.
- Co tam? - spytał, kiedy ja patrzyłem na niego złowrogo i powędrowałem za nim do kuchni, gdzie ten nie zdążył włączył światła, bo ja od razu przywarłem go do ściany. 
- Co ty sobie wyobrażasz? - podniosłem na niego głos, a ten w zupełności zdezorientowany, zaśmiał się pod nosem.
- Spokojnie, kolego. Idź spać, bo widać to czym cię poczęstowali, nie działa na Ciebie dobrze - odpowiedział, a ja nacisnąłem na niego bardziej.
- Nie masz prawa mówić, ani mi, ani Amandzie, co mamy robić! - mówiłem głośno, patrząc się w jego ciemne oczy. Mimo półmroku, widziałem jak światło uliczne się w nich odbija, ale on nadal nie czuł nic. 
Cholerny egoista, który mieszkał dzięki mnie w tym domu, a teraz nie może pogodzić się z moim szczęściem.
- Możesz mieć każdą dziewczynę, a wybrałeś akurat ją. To chyba nie ze mną jest coś nie tak. -
- Nie oceniaj jej, póki jej nie poznasz - warknąłem, a on się głośno zaśmiał.
- A ty ją lepiej znasz ode mnie? Spotykacie się, ile? Może niecały tydzień. -
- Znam ją na pewno lepiej od Ciebie. -
- Nie byłbym tego taki pewny. - 
- Uszanuj to, że ja mam kogo kochać! Nie miałeś nikogo przede mną, teraz też nie masz mnie. - chciałem odejść, ale ten złapał mnie mocno za nadgarstek.
- Widzisz co ta dziewczyna z Tobą robi? Odwracasz się od własnego brata! - teraz to on podniósł ton swojego głosu.
- To nie przez nią się odwracam, a przez Twoją głupotę. Jeszcze raz pójdziesz do niej bez mojej wiedzy czy będziesz się groził, obiecuję Ci, że Twoje walizki od razu znajdą się poza progiem tego mieszkania, więc lepiej się zastanów czy wolisz dla zabawy z niej żartować i nie mieć gdzie mieszkać czy znowu zyskać mój szacunek i nie zachowywać się jak skończony idiota. -
- Nie bój się, umiem sobie poradzić bez Ciebie. 
- W takim razie dlaczego nie odejdziesz już teraz? - spytałem, znowu się w niego uważnie patrząc. 
- Jeśli przez najbliższe tygodnie mam oglądać Was tulących się do siebie, chyba faktycznie wolę mieszkać gdziekolwiek indziej. - minął mnie w progu i ruszył do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. 
Złapałem się za głowę, walcząc ze swoimi myślami. 
Może niekoniecznie tak chciałem to zakończyć, ale impuls emocji sam do tego doprowadził.
Nigdy nie chciałem go stracić, był dla mnie jak brat, ale jego egoizm załatwił to samo. 
Jest dla mnie ważny, ale teraz jest dla mnie skreślony.
Przestałem dbać o to, żeby on ciągle miał dobrze.
Skończyłem z nim.

_____________________________________________

witajcie. rozdział pojawia się wcześniej, niż ostatnio z czego możecie być dumni, haha. może nie wyszedł koniecznie tak jak chciałam, bo wiele bym tutaj poprawiła, ale niestety brak czasu mnie zobowiązuje do tego, aby dodać go takiego, jakim jest. jednak ja dłużej nie oceniam, bo to do Was należy najważniejsza opinia, także CZEKAM NA SZCZERE KOMENTARZE. 
bardzo proszę chociaż o jedno zdanie, bo nawet nie wiecie jak to bardzo motywuje, natomiast taka ilość jak pod poprzednim rozdziałem, niekoniecznie zagania mnie do pracy, a wręcz przeciwnie, soo...

miłego tygodnia! do napisania, xx 

5 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial! Ale Jared przesadzil. I biedna Amanda :(

    OdpowiedzUsuń
  2. dość dynamiczny rozdział. jest tu sporo literówek. postaraj się bardziej opisywać ich przeżycia. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. prześwietny rozdział.! bardzo nie mogłam sie go doczekac. dobrze że Dan dowiedział sie o tym całym zajsciu z Jaredem. chociaz moze miec jeszcze gorzej przez to to wierze, że Dan poradzi sobie. moze niezupelnie, ale..

    Klaudia CityLondon

    OdpowiedzUsuń
  4. Może zacznę od tego, że te 2 piosenki wprost idealnie odzwierciedlają dane fragmenty. I dzięki tobie zakochałam się w tej piosence Katy ♥
    Pierwszy raz od tych 7 rozdziałów zauważyłam trochę błędów językowych, np. myśląc o zdarzeniach, które zdarzyły się, dopóki nie obiecujesz mi < powinno być - obiecasz > , no wiesz, to takie proste błędy, które z łatwością można wyeliminować. Ogólnie twój styl jest naprawdę fantastyczny, zachęcasz czytelnika do dalszego czytania i to co najważniejsze - nie przynudzasz, cały czas coś się dzieję, to z Jaredem, to z matką Amandy :> Opisy miejsc, sytuacji, uczuć bohaterów, takie tam sprawy. xd
    Dziękuję sama sobie, że w końcu przełamałam się i przeczytałam te kilka rozdziałów. Cały czas odkładałam to i odkładałam. Żałuję, że wcześniej nie zaczęłam :( I do tego wszystkiego, wspaniały efekt dopełnia szablon ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze, szablon cudowny. Ciesze się, że w końcu zabrałam się za to opowiadanie. Oczywiście nie żałuję. Kocham Dana, jest taki kochany i troskliwy, że omg. I jeszcze Liam użycza mu twarzy, to w ogóle jestem w niebie.
    Co do Jareda, to wow, byłam zdziwiona, kiedy okazało się, że on tak bardzo nienawidzi Amandy, bo przypomina mu ona jego siostrę. Czuję, że skrywa on jeszcze więcej tajemnic. Jego postać mnie zaintrygowała.
    Boję się, że on spełni swoją groźbę i zrobi krzywdę dziewczynie, albo jej mamie. Cholera, ale z niego dupek. Amanda odnalazła szczęście, a on za wszelką cenę chce to zniszczyć. Błagam, niech on się opamięta. :c
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, życzę dużo weny i pozdrawiam, ciepło!
    Mogłabyś mnie informować o nowościach na tt? @greaseblow

    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział u mnie x http://infinite-feelings-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń