piątek, 14 czerwca 2013

rozdział pierwszy


Obudziłam się ciężko oddychając i już zaczęłam przeklinać w myślach ten dopiero co zaczęty się dzień. Przewróciłam się na bok, wtulając się w ciepłą poduszkę i przypomniałam sobie wczorajszy wieczór, na wspomnienie którego w moich oczach od razu zebrały się łzy. Gdybym tylko umiała się jakoś bronić, to wszystko nie miałoby miejsca. Zawsze myślałam wcześniej jak go zaatakować zwykłymi słowami, ale potem, kiedy przychodziło co do czego, brakowało mi odwagi. Stałam jak słup pozwalając im na to wszystko. Pozwalając sobie na ponownie cierpienie, ale byłam zbyt słaba, aby temu zapobiec. 
Wstałam leniwie z łóżka, chociaż nie miałam na to najmniejszej ochoty. Kolejny dzień w mojej kochanej szkole i kolejny dzień, gdzie należy to wszystko znosić, a po powrocie do domu udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku. 
Mój pokój był w kolorze bieli. Łóżko na którym się znajdowałam zrobione było z ramy tego samego koloru, a na nim znajdowała się czerwona pościel. Obok niego była jedna, nocna szafka na której stała jasna lampa, a kiedy spuściłam nogi, mogłam poczuć miły dywan pod swoimi stopami. Po mojej prawej stronie znajdowało się średniej wielkości okno przy którym było wiele poduszek i mój ‘mały zakątek’, skąd miałam idealny widok na ogród. Naprzeciwko mnie znajdowało się białe biurko z laptopem na nim oraz małym bałaganem po wczorajszej nauce, a z drugiej strony łóżka stała wielka szafa tego samego koloru oraz mała komoda z innymi książkami i pamiątkami z dzieciństwa, natomiast obok szafy znajdowało się drugie okno z wyjściem na taras. Na jeden ze ścian wisiał wielki plakat Nowego Jorku, co było moim marzeniem jeszcze za czasów bycia nastolatką, a na tablicy korkowej znajdującej się naprzeciwko łóżka znajdowały się moje inspiracje czyli między innymi Ed Sheeran, różne fotografie nie mojego autorstwa czy zdjęcia takich zespołów jak The Beatles, The Script czy Paramore. 
Wstałam z łóżka i podeszłam do swojej szafy. Spojrzałam na okno i od razu zmrużyłam oczy pod nadmiarem śniegu za nim, który raził po oczach. Westchnęłam ciężko i zabrałam się za wybór stroju. Postawiłam na bordowe rurki oraz kremowy, gruby, dłuższy sweterek, który był o dwa rozmiary za duży.  Narzuciłam wybrane rzeczy na siebie, wcześniej dobierając do tego czystą bieliznę, po czym ruszyłam do łazienki.
Wyglądałam jak zombie. Podkrążone oczy i włosy, które odstawały dosłownie na każdą stronę. Szybko je przeczesałam, zostawiając je rozpuszczone, obmyłam twarz zimną wodą, umyłam zęby i musnęłam rzęsy czarnym tuszem.
Po śmierci taty nastawienie mamy do malowania się, zmieniło się na lepsze. Za czasów, kiedy on się z nami opiekował, wiek 16 lat był dla niego za młody na imprezowanie, na malowanie się, a co dopiero na posiadanie chłopaka, chociaż to nie było dla niego największym problemem, ponieważ nie byłam lubiana w szkole, co równało się z brakiem powodzenia u płci przeciwnej. Mój tata miał własne poglądy na świat. Wciąż uważał mnie za swoją małą córeczkę, nie widząc, że już dawno ją stracił.
Nie chcąc dłużej o tym myśleć, wróciłam do swojego pokoju i wzięłam swoją czarną torebkę z ćwiekami, którą spakowałam poprzedniego wieczoru i ruszyłam do kuchni, skąd już dochodził zapach jajecznicy.
- Dzień dobry, kochanie – przywitała się ze mną mama mieszając wcześniej wspomnianą potrawę na patelni.
- Hej – odpowiedziałam i rzuciłam torbę na jedno z krzeseł przy stole, po czym zabrałam się za szykowanie ciepłych napojów, jak to miałam w zwyczaju zawsze rano. 
Pomieszczenie tak samo jak mój pokój był utrzymany w jasnych barwach. Po wyjściu z korytarza z mojego pokoju, wchodziło się od razu do przestronnej kuchni, która była połączona z salonem znajdującym się po prawo, który również był w bieli. Mieliśmy dość duży dom, lecz wygodny. Kiedyś całą przestrzeń potrafił zapełnić tata, którego było wszędzie, a po jego śmierci, dom stał jakby pusty. Mama od rana była w pracy, potem działała w fundacji, a kiedy wracała do domu, gotowała wspólną kolację dla naszej dwójki. Ja natomiast cały swój wolny czas spędzałam w swoich czterech ścianach lub na spacerach, nie dbając o resztę domu. 
- O której wychodzisz? – spytała mnie, kiedy nasypywałam cappuccino do obydwóch kubków.
- Około 3 – odpowiedziałam spokojnie.
- Zadzwonię do Ciebie czy zdążę Cię odebrać – oznajmiła, a do mnie dopiero po chwili trafiły jej słowa.
- Nie, wiesz co.. – szybko zaczęłam szukać w głowie dobrej wymówki na brak mojego telefonu – nie musisz się fatygować. 
- Ale chcę. Kończę wcześniej, pozwól mi to wykorzystać – nalegała z delikatnym uśmiechem.
- Ale.. ja.. muszę po szkole zrobić jeszcze projekt na zajęcia dodatkowe, więc pewnie trochę mi się to przedłuży – skłamałam szybko, a mama spojrzała na mnie wymownie, jakby domyśliła się nieprawdy z moich ust.
- To zadzwoń po nich i przyjadę. – 
- Wrócę na nogach, świeże powietrze mi nie zaszkodzi – próbowałam ją nakłonić, co chyba mi się udało, bo ona tylko odetchnęła głośno i zabrała się za kończenie swojego posiłku.
- Dobrze, jak chcesz – skomentowała, a mi kamień spadł z serca. Nie miałam zamiaru tłumaczyć jej tego co działo się wczoraj czy też wymyślać kłamstwo na temat tego, że telefon upadł mi podczas spaceru, czy że go zgubiłam przez nieuwagę, bo wiedziałam ile to dla mamy znaczyło. Dostałam go na swoje urodziny i to był pierwszy prezent od niej po śmierci taty. Rzadko kiedy dostawałam coś od niej, jedynie było to kieszonkowe jak co miesiąc i każdą błahostkę musiałam sobie sprawiać sama, bo wiedziałam, że ona się denerwuję, kiedy poproszę ją o coś więcej. Zaczynała wtedy prawić mi kazania, że ja się tylko uczę i potrafię tylko prosić o więcej dobroci dla mnie samej, a ona haruje jak wół, daje mi wszystko co może, a ja nie umiem tego przyjąć. Odliczałam już tylko dni, kiedy ten cały koszmar się skończy i będę mogła wyjechać gdzieś daleko od tego miejsca, tych ludzi i najlepiej tych wszystkich wspomnień z nim związanym. 

/ DAN /


- Dzień dobry – wszedłem ledwo co żywy do naszej małej kuchni, skąd wcześniej dobiegły mnie odgłosy naczyń i gotującej się wody.
- Dzień dobry, królewiczu – przywitał się ze mną Jared entuzjastycznym tonem, a ja od razu powędrowałem do blatu i nalałem sobie szklankę wody. 
– Myślałem, że po wczorajszej imprezie to ja Tobie będę szykował śniadanie, nie odwrotnie.
- Impreza była do kitu, nie masz czego żałować – skomentował i podał mi kubek z gorącą kawą.
- Dzięki – upiłem łyka i od razu poczułem się lepiej, kiedy gorzka ciecz znalazła się na moim języku – A widzisz, mówiłem, że zostanie w domu to lepszy pomysł, ale ty nigdy mnie nie słuchasz.
- Wiesz, że musiałem tam być – oznajmił.
- Wiesz, że jest inny sposób na zdobywanie pieniędzy. Jestem co do tego wyrozumiały i wiem, że zachowuję się jakby było mi to obojętne, ale tak nie jest. Martwię się, że to się w końcu odbije, a ty na tym ucierpisz, a tego nie chcę. Jesteś jak mój brat, Jared. Pomimo Twojego ciężkiego charakteru i tego co robisz, jesteśmy jak rodzina – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Nie ma innego wyjścia, Dan. Muszę Ci jakoś pomóc w utrzymaniu tego miejsca i odwdzięczyć się za dach nad głową i to jest właśnie ten sposób. Nie bój się o mnie, dam sobie radę – odpowiedział mi spoglądając na mnie i wiedziałem, że nie mogę nalegać, bo doprowadziłoby to tylko do niechcianej kłótni i jeszcze poszedłby do jednego ze swoich kolegów, którzy go w to wplątali, a tego wolałem uniknąć. 
Zamiast tego usiadłem na jednym z krzeseł i spojrzałem na iPhone’a, który znajdował się na stole.
- Kogo to? – spytałem biorąc urządzenie do rąk, a on szybko zareagował jak poparzony.
- Znalazłem – odpowiedział.
- Jasne, a ja to David Beckham – zakpiłem patrząc na niego czekając na odpowiedź, jednak takiej nie otrzymałem, bo wybawił go dzwonek do drzwi. Rozproszony nim, odszedł do głównego korytarza, a ja ponownie spojrzałem na urządzenie. Odblokowałem go szybko i zacząłem sam szukać odpowiedzi. Wiedząc, że najszybciej znajdę ją w galerii, wszedłem w daną aplikację, wcześniej się rozglądając czy nie wraca mój przyjaciel, a kiedy tak się nie stało, kontynuowałem swoją czynność na telefonie. Przejrzałem kilka fotografii, na których głównie znajdowała się natura, jednak jedno przykuło moją uwagę.
Piękna brunetka, która uśmiechała się delikatnie, a w tle były cudowne uroki jesieni. Kojarzyłem ją, ale sam nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Te oczy były mi dobrze znane, a twarz dziewczyny przewijała się w mojej głowie, szukając odpowiedzi.
Kiedy usłyszałem dźwięk zamykających się drzwi, szybko wyszedłem z galerii w telefonie i zablokowałem urządzenie, odkładając je na miejsce, po czym jak nigdy nic zacząłem pić swoją kawę.
- Listonosz przyniósł kolejne reklamy. Mówiłem, że jak jeszcze raz to zrobi to będzie niemiło, a ten i tak swoje – Jared wszedł do kuchni i powrócił do mieszania czegoś na patelni.
- A ja mówiłem, abyś był milszy dla ludzi, którzy tutaj przychodzą – przypomniałem mu.
- Po co? – spytał jakby to było dla niego oczywiste, a ja tylko wywróciłem oczami. 
Pewnie wiele ludzi na moim miejscu już dawno wywaliłoby go za drzwi. Już dawno miałoby go dość, ale nie ja. Przecież zawsze musiałem stawać po tej dobrej stronie i pomagać wszystkim, nie ważne jak źle było. Z nim też tak było. Pomogłem mu, kiedy go spotkałem. Zaproponowałem mu dach nad głową, ale mimo wszelkich pozorów, które stwarzał, nie wziął tego za darmo, ale szybko się odpłacił płacąc daną sumę, mimo że go o to nie prosiłem. Potem przerodziło się to w dość dziwną przyjaźń i wiedziałem, że jeśli go zostawię, on może być skłonny do robienia gorszych rzeczy niż robi teraz. Czułem się za niego trochę odpowiedzialny. Byłem inny od jego kumpli, trzymałem go przy tej normalności i izolowałem go od tego złego świata, jakkolwiek głupio to brzmi. 
Wróciłem do swojego pokoju i znowu pomyślałem o dziewczynie, którą widziałem na zdjęciu i nagle wszystko stało się jasne. Amanda Dawson. Dziewczyna znienawidzona przez wszystkich, z moim przyjacielem na czele. Nie raz byłem świadkiem tego jak on ją traktował, jak ona była jego ofiarą, ale pomimo tego nic nie zrobiłem, a teraz.. poczułem się okropnie. Po raz pierwszy nie przymrużyłem oka na jego działania i było mi jej szkoda. Poczułem się za to winny, co tylko pogorszyło mój stan psychiczny. 
Szybko się ubrałem narzucając na siebie czarną podkoszulkę, tego samego koloru spodnie zwężane ku dole i niebieską koszulę w kratę, w której podwinąłem rękawy do łokci. Załatwiłem swoje potrzeby w łazience, wziąłem swój czarny plecak i już po chwili byłem znów w kuchni. 
- Hej, nie zjesz? – spytał mnie Jared z kuchni, kiedy ja już byłem przy drzwiach i zakładałem na kostkę swoje conversy mimo śniegu i ujemnej temperatury.
- Nie jestem głodny, a muszę być szybciej w szkole ze względu na pana Brown’a – skłamałem szybko, co było niewłaściwe, jednak musiałem się znaleźć w szkole szybciej od niego. Miałem jeden cel i musiałem go spełnić. – Do zobaczenia – pożegnałem się, ale nie czekałem na odpowiedź tylko szybko opuściłem mieszkanie, wcześniej w biegu zarzucając na siebie czarny płaszcz.

* * *

- Jakbyś zmieniła zdanie to dzwoń.. – powiedziała mama, kiedy znalazłyśmy się na szkolnym parkingu.
- Nie, pozdrów ode mnie panią Monicę w fundacji – odpowiedziałam szybko.
- Dobrze, dobrze. Miłego dnia, skarbie – pożegnała się ze mną.
- Pa – odpowiedziałam krótko i wyszłam z samochodu na ujemną temperaturę. Temperatura nie należała do wysokich i żałowałam, że nie mogłam poprosić mamy o przyjazd po mnie w drodze powrotnej, ale jak zwykle Jared mi wszystko utrudniał i tym razem również mogłam zapomnieć o chociażby głupim powrocie do domu.
Skierowałam się w stronę budynku szkoły i kiedy tylko przekroczyłam próg korytarza, wszystkich wzrok powędrował w moją stronę. Słyszałam szepty, czułam na siebie ich wzrok, a ja tylko spacerowałam środkiem ze spuszczoną głową, bojąc się, że jeśli ją uniosę, po prostu się rozkleję, a oni będą mieli kolejny powód do naśmiewania się ze mnie.
Doszłam do swojej szafki, która znajdowała się prawie na szarym końcu i zabrałam się za ściąganie swojego czarnego kożuszka. Schowałam go do szafki, wyciągnęłam potrzebne mi książki na pobliskie lekcje i zamknęłam szafkę, zatrzaskując drzwi, po czym ruszyłam do sali historycznej. 
Nie byłam najlepszą uczennicą, ale moje oceny nie należały do najgorszych. Wiedziałam, że im bardziej się będę starać, tym mam większe szanse na spełnienie swoich marzeń o opuszczeniu miasteczka, a w tej chwili tylko na tym mi zależało. Nic innego nie miało znaczenia.
Usiadłam na swoim miejscu i w międzyczasie kiedy wyciągałam swój zeszyt i długopis z torby, przede mną ktoś usiadł co mnie zdziwiło, bo zwykle to miejsce zajmowała jedna blondynka, która zawsze się spóźniała na lekcje pana Brown’a.
- Hej – usłyszałam męski głos i przestraszona oderwałam wzrok od torby i spojrzałam do góry. Uśmiechał się do mnie pewien szatyn, którego kojarzyłam z paru zajęć na które razem uczęszczaliśmy, jednak miałam z nim też niemiłe domysły, ponieważ to on mieszkał z moim największym wrogiem. – Jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać. Jestem Danny, ale wszyscy mówią na mnie Dan. 

______________________________________________________

witam wszystkich. wybaczcie za małe opóźnienie, ale ostatnie poprawianie ocen
i teraz postaram się już w całości skupić na pisaniu i opowiadaniach, ale nic nie 
obiecuję <3 
dziękuje za miłe przyjęcie mnie z nowym opowiadaniem i wszystkich za miłe
komentarze pod prologiem. mam nadzieję, że Was nie zawiodę co do historii :)

JAKIE JEST WASZE ZDANIE NA TEMAT ZACHOWANIA DAN'A?
DOBRZE ZROBIŁ, ZAGADUJĄC DO DZIEWCZYNY CZY ZA BARDZO
SIĘ NARAŻA NA WROGOŚĆ ZE STRONY JARED'A? :)

Bardzo proszę o szczere opinie na temat rozdziału, nawet zwykłe 'fajne',
dla mojej informacji, że po prostu warto to kontynuować, bo ktoś to czyta :)


JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI O NOWYM ROZDZIAŁACH, ZOSTAWIAJCIE SWOJE TWITTERY - TUTAJ. INFORMUJE OSOBY, KTÓRE ZOSTAWIĄ SWOJE TT,TYLKO W TAMTEJ ZAKŁADCE, NIE W KOMENTARZACH POD ROZDZIAŁAMI.

TWITTER - @drowningbird

5 komentarzy:

  1. fajnie się zaczyna, jak każde Twoje opowiadanie pewnie będzie to coś świetnego! :)
    destinymemories xx

    OdpowiedzUsuń
  2. zaczyna się bardzo ciekawie :)
    @luvmyjdb

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się świetnie ! :) @daarkvanity

    OdpowiedzUsuń
  4. a więc to ja (@przytuul_mnie), która bardzo długo czekała na rozdział :) x i jestem pod wielkim wrazeniem, juz od samego czytania prologu wiedziałam że opowiadanie zapowiada sie świetnie xX
    przede wszystkim podoba mi sie że zmieniłaś imiona głównych bohaterów. i ich wybór był idealny. x
    bardzo dobrze że Danny zagadał :) nie moge sie doczekac co takiego bedzie robił Jared.
    czekam xx

    Klaudia CityLondon

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się wciągnęłam ^^ Dan bardzo dobrze zrobił! ^^ Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń