Obudziłam się z bólem głowy i niezbyt dobrym samopoczuciem, ale przez słońce które wpadało przez moje okno i raziło mnie w oczy, delikatny uśmiech wkroczył na moją twarz.
Uniosłam ręce do góry i zauważyłam bandaż na swoim nadgarstku, gdzieniegdzie poplamiony delikatnie krwią. Zranione miejsce już mnie nie bolało, ale czułam to nieprzyjemne uczucie, jakbym nosiła ze sobą jakiś ciężar. Najbardziej czułam się winna, ze Dan to oglądał i był w momencie, o którym nikt miał się nie dowiedzieć.
Odrzuciłam kołdrę i nastawiłam ucha, jednak nie słyszałam żadnych oznak innego człowieka w tym domu, wiec uznałam ze mama pewnie wyruszyła już do pracy lub w ogóle nie wróciła z fundacji do domu.
Spojrzałam w kalendarz. 14 listopada. Super. Wycieczka szkolna do jednego z lokalnych laboratorium. Westchnęłam głośno i niechętnie ruszyłam się z łóżka, idąc do łazienki.
Wykonałam poranną toaletę, wzięłam szybki prysznic, ściągając wcześniej bandaż i owinięta ręcznikiem ruszyłam do garderoby. Z niższej półki wyciągnęłam granatowe rurki, idealnie przylegające do ciała, które szybko założyłam, do tego dobrałam ciepły, luźny, czarny sweter w białe wzory i na kostkę założyłam czarne botki. Związałam włosy w wysokiego kucyka, pozostawiając kilka pasem po boku i biorąc torbę pod rękę, wyszłam z pokoju.
Tak jak myślałam, mojej rodzicielki nie było w domu, nie widziałam też żadnej kartki, którą w zwyczaju miała zostawiać, więc uznałam, że po prostu nie była jeszcze w domu od wczorajszego wieczoru.
Wyciągnęłam swój termiczny, czarny kubek i szybko zrobiłam czarną, mocną kawę z dwoma łyżeczkami cukru. Zakryłam wieczko i narzuciłam na siebie oliwkową kurtkę, po czym owinęłam szyję czarnym kominem i biorąc wszystkie drobiazgi, wyszłam na ujemną temperaturę.
/ DAN /
Poranek był niezwykle cichy i spokojny. Na stole nie czekało na mnie śniadanie, ani kawa, ale wyjątkowo mnie to nie zasmuciło, wręcz przeciwnie. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy pomyślałem o tym, że już dłużej nie muszę nosić jego problemów na swojej głowie.
Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, przyrządziłem sobie smaczną kawę i po spokojnym spożyciu mocnej dawki energii i po zjedzeniu małego tosta z czekoladą, wyszedłem z mieszkania.
Odnalazłem swój samochód, który dostałem od rodziców przy przeprowadzce i kiedy wsiadłem do środka, zapiąłem pasy, po czym odpaliłem silnik. W radiu zabrzmiała jedna z piosenek Ed'a Sheeran'a, a ja od razu pomyślałem o drobnej brunetce, którą zamierzałem zobaczyć za kilka minut. Na myśl o wczorajszym wieczorze przyprawiła mnie o skurcz w żołądku, kiedy przed oczami zobaczyłem, jak ona cierpi. Jak krew przypomina jej łzy, a to wszystko przez jednego człowieka.
Nie chciałem teraz o tym myśleć. Żałuję tylko, że zauważyłem to tak późno.
Wjechałem na szkolny parking i zaparkowałem na wolnym miejscu. Wpasowałem swoje auto, aby nie przeszkadzało innym uczniom i wyszedłem, zamykając je automatycznym kluczykiem. Zarzuciłem plecak na jedno ramię i wszedłem do ciepłego korytarza, kierując się od razu do szafki Amandy.
Brunetka dopiero co musiała wejść do szkoły, bo chowała do szafki swój czarny komin. Podszedłem do niej i przywitałem się całusem w policzek.
- Dzień dobry, piękna - spojrzała na mnie, a jej twarz od razu rozpromieniała.
- Hej - odpowiedziała i zatrzasnęła szafkę, trzymając swój kubek termiczny w dłoni.
- Gotowa na wycieczkę szkolną? - spytałem ekscytującym tonem.
- Nie, w ogóle nie mam ochoty tam jechać - oznajmiła i spuściła głowę, bawiąc się kubkiem.
- To nie jedźmy. - szybko na mnie spojrzała.
- Musimy, Dan. Mamy do zaliczenia projekt z biologii, wiesz o tym. -
- Możemy poćwiczyć w praktyce - zbliżyłem się do niej i pocałowałem, a ona się zaśmiała przez pocałunek.
- Nie mogę się na to zgodzić - odchyliła się ode mnie, oblizując usta.
- Za późno, już wszystko zaplanowane. - uśmiechnąłem się szyderczo.
- Dan, naprawdę - spojrzała na mnie poważnie. - Nie mogę mieć teraz problemów. Niedługo zaczynają się przygotowania do sztuki. Muszę tutaj być, muszę zaliczyć semestr, zwłaszcza że mam problemy z mamą, wiesz o tym. - zmartwiła się.
- Jeden dzień. Obiecuję, że wszystko za Ciebie nadrobię. - byłem nieugięty, a ona głośno westchnęła.
- Dobrze. - odpowiedziała po chwili, a ja krótko ją pocałowałem.
- Dziękuje. - powiedziałem uradowany, a ona wywróciła oczami i zaczęła się z powrotem ubierać.
Wszystko miałem zaplanowane. Po raz pierwszy zaczęło mi tak zależeć na dziewczynie i nie chciałem przesadzać, ale nie chciałem, aby ona cierpiała, a wiem, że tak jest. Wiem, ze wszystko skrywa w środku i nie podobało mi się to. Mogłem chociaż trochę jej pomóc.
/ JARED /
Oglądałem jak razem odchodzą, wtuleni w siebie, a ja stałem za murami szkoły i paliłem kolejnego papierosa tego ranka.
Dan otworzył przed nią drzwi do swojego samochodu, a ona uśmiechnęła się i po chwili zniknęli za zakrętem.
Kopnąłem kamyk z całej siły i podkurczyłem kolana, zmarnowany tym wszystkim.
Suka, zabrała mi wszystko. Zabrała mi nawet jego. Chuj mnie to obchodziło, że dawała mu szczęście, że przy niej naprawdę był sobą, że częściej się uśmiechał. Chuj mnie obchodziła jej osoba. W moich oczach jest skończona i nie zaprzestanę póki nie odzyskam jego zaufania.
Dopaliłem szluga, po czym zgniotłem go swoimi czarnymi vansami, które dostałem dwa lata temu od mojej babci na gwiazdkę. Ruszyłem w kierunku szkoły, zaciągając czarny kaptur od bluzy na głowę.
Wparowałem do szkoły, popychając ostro drzwi i od razu skierowałem się do gabinetu dyrektora. Maylee, czarnowłosa sekretarka z czerwoną pomadką na ustach, od razu mnie poznała i serdecznie się uśmiechnęła.
- Witam, Jared - przywitała się.
- Dzień dobry - odpowiedziałem grzecznie. - Chciałem spytać o przygotowania do sztuki - zacząłem opierając się o jej wysokie biurko i zdejmując kaptur z głowy. Przeczesałem włosy palcami i spojrzałem w jej błękitne oczy. Nie była tak stara jak jak zgorzkniały dyrektor. Była niewiele starsza ode mnie, ale pracowała tutaj już, kiedy ja przyszedłem do szkoły. Mogła mieć z 24 lata, nie więcej i była bardzo atrakcyjną kobietą. Nie zdziwiłaby mnie informacja o jej romansie z dyrektorem. Historia lubi się powtarzać.
- Przygotowania zaczynają się w następnym tygodniu, od poniedziałku od godziny 5 po południu - poinformowała mnie, przeglądając plik kartek. - Czy jesteś już gdzieś przydzielony? - spojrzała na mnie.
- Nie wydaję mi się - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a ona zaczęła wczytywać się w jedną z kartek, którą po chwili mi podała.
- Proszę, dam Ci wolny wybór - uśmiechnęła się, tak samo jak ja do niej.
- Dziękuje, Maylee - odpowiedziałem i przejrzałem kartkę. Choreografia, pomoc techniczna, kostiumy, oświetlenie, dublerzy, scenografia.
Wziąłem długopis i przejrzałem nazwiska. Panna Dawson też nie miała okazji się wpisać. Co za piękny zbieg okoliczności.
Wpisałem nasze nazwiska i oddałem kartkę pani sekretarce.
- Dziękuję, do zobaczenia w poniedziałek na próbach - pożegnała się ze mną.
- Do widzenia - odpowiedziałem grzecznie i wyszedłem z pokoju z zadziornym uśmiechem na twarzy.
Jest skończona.
/ AMANDA /
Siedzieliśmy nad wielkim jeziorem, gdzie mnie przywiózł Dan, po czym rozłożył koc z przekąskami, a my po zjedzeniu pysznych babeczek, położyliśmy się na przeciwko siebie, głowami skierowanymi w swoją stronę.
- Myślisz, że to wszystko się kiedyś zmieni? - spytałam, kiedy zaczął gładzić mój zraniony nadgarstek.
- Tak, już ja się o to postaram - krótko mnie pocałował, ale szybko się od niego odchyliłam.
- Nie - odpowiedziałam. - Nie będziesz miał przeze mnie problemów.
- Wiesz ile on Ci ich narobił? To nie sprawiedliwe, aby nie uszło mu to na sucho - oznajmił, patrząc na mnie.
- Trudno. Uciekłam od tego dzięki Tobie, tyle wystarczy - trzymałam się swojej wersji.
- Nie pozwolę na to. -
- Ja już zdecydowałam, Dan. Poradzę sobie. -
- Nie chcę, abyś była w tym sama - nie tracił ze mnie kontaktu wzrokowego.
- Ale nie widzisz, że przez to go tracisz? - podniosłam się na nogi, zdenerwowana, że musimy zrobić tak, jak on chce nie patrząc na to, co ich łączyło.
Nie lubiłam kiedy ktoś miał nade mną kontrolę. Całe życie tego doświadczałam. Rodzice, potem Jared, teraz on o wszystkim decydowałam. Miałam tego dość, bo to zdecydowanie nie wpływało dobrze ani na mnie, ani na niego. Mogło tylko wszystko zepsuć.
- Spokojnie, poradzę sobie bez niego. - podszedł do mnie, ale ja poszłam w drugą stronę.
- Nie, Dan. - odwróciłam się od niego. - Nie chcę stawać między Wami.
- Nie sądzisz, że na to już za późno? - powiedział, ale po jego minie zauważyłam, że tego żałuje. Prychnęłam tylko niedowierzając i ruszyłam w stronę samochodu.
- Odwieź mnie do domu. - poprosiłam.
- Amanda - złapał mnie za nadgarstek, a ja automatycznie się do niego odwróciłam.
- Zostaw mnie, chcę do domu.
_______________________________________
za jakiekolwiek błędy, przepraszam.
za tak długi czas oczekiwania na rozdział, przepraszam.
za krótki rozdział, przepraszam.
ostatnio mam strasznie dużo na głowie. nauka, znajomi, nie wszystko jest takie, jakie powinno być i dopiero podczas tej przerwy się zmotywowałam do napisania czegoś tutaj. przepraszam. w nowym roku postaram się to zmienić, jednak nie mam co obiecywać, aby znowu Was nie zawieźć.
chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze w nowym roku. udanego sylwestra, spełnienia Waszych marzeń, Waszych celów i planów. abyście podążali za tym, co Was uszczęśliwia, a mieli wyjebane na to, co tylko sprowadza Was na dół, hehe. no i cokolwiek, co sobie zażyczycie niech się Wam spełni!
kocham Was, xx.